Powrót

Warszawa 23.10.2000.

Bajka Kociołkowa

Już noc zapadała i księżyc wyłaził,
Krajobraz łagodny nikogo nie raził.
W wiosce u stóp góry dzieci i kobiety
(Które prały swym mężom na jutro skarpety
I resztki obiadu z garów wymywały)
Do snu zasłużonego już się układały.
A mężowie, niecnoty, w barze mordy moczą
Cedwahapięćocha pijąc, rubasznie chichoczą,
Nie myśląc o małżonkach co w domu strudzone
Na twarze popadały pracą wykończone!
Lecz oto zgiełk dziwny znad baru dobiega
Aż tłum pijanych chłopów na placyk wylega
I co widzą? Jakieś stado w powietrzu przemyka
Pędząc w stronę góry gdzieś za lasem znika
I każden jeden, jak stali, rozgryźć chciał zjawisko
Aż ujrzeli na szczycie coś jakby ognisko

Światełko maluteńkie jarzyć się zaczęło
Ledwie minut 13 od północy minęło
Chłopy, niewiele myśląc, jak to zresztą chłopy,
Do lasu się wypuścili by odnaleźć tropy
Tych niezwykłych stworzeń, co jeno mignęły
I na nich nie zważając, na szczycie stanęły.
I jak już się domyślasz drogi czytelniku
Nie będzie to bajka o błędnym ogniku
Ale o sześciu czarownic sabacie
A także o złych nawyków utracie.
Wróćmy jednak na górę, gdzie na parkingu leży
Sześć mioteł odrzutowych w rzędzie jak należy
Każda przy jednym drzewie, na którym litera
Jaką imię czarownicy w początku zawiera.
Na pierwszym drzewie blachę z białym L widzimy
- To Liv13 (z nauką jazdy nie mylimy!) 
Na następnym A wielkie (nie myśl że autobus)
- Tu Aische parkuje , obleciwszy globus
Tam gdzie M neonowe to wcale nie motel
- Tutaj MESS rzuca miotłę nim zapadnie w fotel
Niejeden też hydrantu szukał pod tą sosną
Lecz tu HOTONE ląduje... tu, gdzie skrzypy rosną.
A przy piątym drzewie, gdzie D się odlepia
Debra zeskakuje i kota odczepia
Na ostatnim (dębie) G wielkości twarzy
Jak oznaczenie podziemnych garaży
Tu goldilox siada - pilot pożal się Boże
Zawsze głową do przodu kończy w lisiej norze!
Lecz my tu o parkingu, a wiedźmy szaleją
Do kociołka na ogniu substancje wciąż leją,
I coraz to nowe składniki wsypują
Bełtają ciemny wywar i ciągle gotują
Bo jak przepis podaje: Cicuta virosa,
Mandragora, noga żaby, do smaku glukoza,
Żółć jaszczurki, kiść sumaka i wężowa skóra
Muszą zawrzeć kilkakrotnie nim się wrzuci kura.
W tym czasie wiedźmy w dzikim tańcu pląsają
I uroki na mężczyzn różnistych rzucają:
- Na żeglarzy podstępnych co serca w sieć łapią
A syrenkom bezbronnym łezki z oczu kapią,
- Na baranki , łachudry, co w stadach przebierają,
Lecz małą czarną łofcę za nic odpychają
Aische, wielką chochlą mieszając, się śmieje
A HOTONE prosto z dzbana THEKefiru wleje
I tak zabawa trwała, kura już skubano,
Ostatnie składniki do kociołka wrzucano,
Gdy się pojawiły chłopy, ciekawością gnane,
Głodne, niedopite i drogą zmachane
Gdy gar pełen strawy jeno zobaczyły
Wnet, o zgodę nie pytając, się do niej rzuciły
A że wywar w kociołku moc miał nadzwyczajną
Zamienili się w krowy i pognali ferajną
Do swych domów we wiosce gdzie żony czekały
A od dnia dzisiejszego świeże mleko miały
Żony ta zmiana ukontentowała
Bo wcześniej pożytku żadna z nich nie miała
Jest więc to przestroga dla facetów marnych
Do pomocy w domu niby to niezdarnych...
Lecz prawdziwy morał, jaki bajka dowodzi
Każdemu bez wątpienia na myśl już przychodzi
"Gdzie kucharek sześć - tam nie ma co jeść!"

Dla kochanej Liv13 - goldilox

Powrót