Poniższą sztukę, powstałą w roku 1996, pragnę
zadedykować moim znajomym: |
Katarzyna Olimpia Koenig Impreza z Badkiem według pomysłu Stanisława Wyspiańskiego Badkowi |
OSOBY: |
|||
Polański | Kamil | Jacek | Blaim |
Kaśka | Agnieszka | Lidka | Beata |
Szymon | Danek | Alicja | Ewelina |
Agata | Lewandowski | Sebastian | Monika |
OSOBY odpowiadają rzeczywistym postaciom z imprezy.
|
OSOBY DRAMATU: |
Marecki, były facet Agnieszki |
Iwonka, była kobieta Jacka |
Rycerz |
BADEK |
OSOBY DRAMATU to zjawy: są one wyrazem delirium osób wprowadzonych do utworu. |
DEKORACJA: RZECZ DZIEJE SIĘ W ROKU 1996.
AKT PIERWSZY
Kamil
stoi w drzwiach, Jacek siedzi na taborecie.
AKT DRUGI W kuchni Agata i Szymon siedzą na ławie. Ewelina podgrzewa wodę w czajniku.AGATA Już północna godzina. EWELINA Mnie się nie chce spać, póki muzyka będzie grać. AGATA Oczy ci się przymykają. EWELINA Napiję się kawy. Agata i Szymon wychodzą. Północ bije na zegarze w kuchni. Zjawia się BADEK. BADEK Kto mnie wołał, czego chciał – zebrałem się, w com ta miał: jestem, jestem na imprezie! EWELINA Aj, aj, aj – aj, aj, aj, a cóż to za gość?! BADEK Kto mnie wołał, czego chciał... Znika. Ewelina parzy sobie kawę, bierze ją i wychodzi. Wchodzą Agnieszka i Danek. AGNIESZKA Odpocznijże, Michałku, bo i ja tańcem zmęczona. DANEK O, mojaś ty, serce, Agniśka, moja duszo, tak mi smutno o ciebie – idź ku muzyce, hulaj... AGNIESZKA O, puścili Aerosmith. „Amazing”... DANEK Nagle mi się zawróciło w głowie jakby to twoje wesele było nuci „ale nie nasze, Agniśko, ale nie nasze...” W głowie mi się zamroczyło. AGNIESZKA Smęcisz czego – ? Danek wychodzi. Zjawia się Marecki. MARECKI Miałem ci być poślubiony, moja ślubna ty. AGNIESZKA Bywałeś mój narzeczony, przyrzekałeś mi. MARECKI Ogniem, żarem, lico płonie, zaś krew w tobie wre. Mnie łzy palą, mnie łzy pieką, otom jest, otom twój; czy pamiętasz jeszcze dzień, jak nas zmroku cienił cień, tam w Paryżu, na zieleni, śród zachodu, śród promieni, przy mnie byłaś: i piliśmy francuskie wino – ? AGNIESZKA Dawno, dawno, tyle lat. MARECKI Taki smutek idzie z czoła. AGNIESZKA Takie zimno wieje z ust. MARECKI Przytul mnie do twoich chust, przytul mnie do piersi, rąk... Kochaj...! AGNIESZKA Precz, nie sięgaj lic. MARECKI Nie broń mi się – nic to, nic... AGNIESZKA Zimnem dołu wieje strój, tyś nie mój, tyś nie mój! MARECKI Mus mnie woła, mus mnie woła, raz dokoła... AGNIESZKA Stój, ach, stój! Marecki znika. Do kuchni wbiega Danek. DANEK Agniśka – jakaś ty blada... AGNIESZKA To światła takie się kładą po twarzy... DANEK Trzęsiesz się cała. AGNIESZKA Przytul mnie do siebie, wolę ciebie, wolę ciebie. Wychodzą. Wchodzi Jacek, pije piwo. Zjawia się Iwonka. IWONKA Ktoś się za mną włóczy wciąż. JACEK Ktoś przede mną ciągle stąpa. IWONKA Własne trwogi, zbrodnie, sny, własne brudy, podłość, kłam; znam, zanadto dobrze znam. JACEK Jakoweś Fata mnie pędzą w przepaść – ty Iwonka! IWONKA Ja Iwonka! Piekło gorsze niż Dante, Piekło żywe. JACEK Żyję w piekle! IWONKA Społem w przepaść! JACEK Puszczyku... Byłem Ci duszą poswatan, nim uczucie stało się trup; a teraz mi pachnie grób, czuję trąd. Nie kocham cię już! IWONKA Serce truj, głowę trać! I tak przyjdziesz do mnie jutro! Znika. Wchodzi Polański, siada na taborecie. JACEK Och, w okropnej jestem poniewierce; po torturach mnie wspomnienia włóczą. POLAŃSKI podaje Jackowi pełną szklankę Napij się, napij się! JACEK Wódko! – tyś to jest spokojną sjestą; chcesz mnie uśpić, znieczulić, zniewolić... Za Badka! Pije i wychodzi. Zjawia się Rycerz. RYCERZ Daj dłoń! POLAŃSKI Puszczaj! RYCERZ Ty mój! POLAŃSKI Puszczaj! RYCERZ Ty mój! POLAŃSKI Żelazem owita ręka, żelazem zakryta skroń. RYCERZ Zbieraj się, skrzydlaty ptaku, nędzarzu, na koń, na koń, przepadnie przekleństwo, męka! POLAŃSKI Puszczaj, przepadaj w Noc! RYCERZ Ty mój! POLAŃSKI Precz. – RYCERZ Słysz grom... POLAŃSKI Zatrząsnął się cały dom... Muszę się napić! Pije wódkę z gwinta, popija. Ktoś jest? RYCERZ Moc. POLAŃSKI – Przyłbicę wznieś! RYCERZ Rękę daj. POLAŃSKI Duszę weź. RYCERZ Patrz!! POLAŃSKI Śmierć - - - Noc! Rycerz znika. Wchodzi Kamil z butelką wódki opróżnioną w trzech czwartych. Za nim Monika. POLAŃSKI Przyjacielu, przyjacielu... KAMIL Precz, przeklęty, precz, przeklęty. A, Polański... Cholera! Siada na ławie. POLAŃSKI Zaraza, grób. KAMIL Precz, precz, ty trup! Jaka faza, jaka faza... MONIKA Dajcie wódki. KAMIL Zaraz, zaraz, rację masz... Nalewa Monice, Polańskiemu i sobie. Za Badka! Piją. Monika siada Kamilowi na kolanach i przytula się do niego. MONIKA Juści, miło, Kamil – co? KAMIL Gdzieś byśmy poszli, Moniczko, moje ty palące policzko. nuci „Tylko mi się nie broń dziś, jutro możesz sobie iść.” Monika i Kamil wstają i wychodzą z kuchni. POLAŃSKI odstawia pustą już butelkę, którą zostawili Całą flaszkę bestia schlał. Wchodzą Jacek i Alicja. ALICJA Ach! JACEK Aa! ALICJA Bardzo ciemno. JACEK Nie widno. ALICJA Zmęczonam, wciąż w kółko, w kółko... JACEK I cóż? Faceci ci nie brzydną? ALICJA Nie wiem – nie – patrzę na ludzi jak na przeróżnych ludzi. JACEK A tak się serduszko budzi. Alicja i Jacek biorą ze stołu jakieś kieliszki z winem i wychodzą. Wchodzi Kaśka. POLAŃSKI To ty, o, wejdź. KAŚKA Idę za tobą jak cień; ty się możesz śmiać, ale mnie się wymarzyło, że się tu zaczyna coś dziać – ? Ja prawie że jestem w trwodze, a wiesz, że się zwróciłam w drodze, bo mi w poprzek przedpokoju przeszła jakaś osoba... POLAŃSKI Może Badek? Ja dawno nie miałem snu, jak ten wieczór, jak ta noc. KAŚKA Przedziwna, przedziwna Moc... Z pokoju daje się słyszeć muzyka Nirvany. Kaśka i Polański wybiegają z kuchni. Wchodzi Szymon z Agatą. SZYMON Jakiś gość nie lada jaki... Czuję, czuję... AGATA Kto to taki? SZYMON Badek! AGATA Znów masz delirium. Idę do łazienki, poprawię makijaż. Wychodzi. Zjawia się BADEK. SZYMON Badek! Spocznij, Badek; Agata stroi się w łazience... BADEK Siadaj. SZYMON Siadam – zacny gość – bardzo proszę, bardzo proszę; ceremonii dość. BADEK Ja z daleka. SZYMON Agata stroi się w łazience... Pokażę ci Agatę. Kto cię zwabił w taki czas? BADEK Z daleka, a miałem blisko... Może Agata ma robotę – ? SZYMON Agata stroi się w łazience, chce się wydać urodziwa, że to gość niespodziewany, każe zaraz podać piwa. BADEK Zostaw, Szymon, że to chwila osobliwa... SZYMON Lepiej gwarzy się przy szklenie, lepiej gada się przy wenie. Tyś mi znany, tyś serdeczny, tyś kochany... Tyś mi znany, niespodziany; ktoś, o którym jeszcze wczoraj tylko we śnie, tylko w marze; jak owi dawni mocarze. Badek... To jak ze snu prawda żywa, chwila dziwnie osobliwa. BADEK Szymon, rękę miej szczęśliwą: daję tobie złotą flaszkę. SZYMON Złotą flaszkę. BADEK Możesz nią częstować chór. SZYMON Bratni zbór. BADEK Na jej rycerny głos spotężni się Duch, podejmie Los. odkręca złotą flaszkę i nalewa wódkę do szklanek Wypijmy. Piją. BADEK znika. SZYMON Wszelki duch!!! Wchodzi Agata. SZYMON Wiesz, Agata, tyle tego, wódka w głowie huczy, szumi: kto zrozumi, kto zrozumi? AGATA Cóż takiego, cóż takiego? Któż to był? SZYMON Kto to był – to był Badek; tylko nie mów to nikomu, to ci mówię po kryjomu i on był tu w tajemnicy. AGATA Piłeś dużo. SZYMON Badek ponosi!
AKT TRZECI W kuchni Agata siedzi na ławie. Szymon leży z głową na jej kolanach. Wchodzą Polański i Lewandowski.POLAŃSKI patrzy na Szymona Spił się, no! SZYMON Zwyczajna rzecz... LEWANDOWSKI Powinien mieć polski łeb i do szklanki, i do kochanki – a tymczasem usnął, kiep. AGATA Kapkę wina, w gardle suszy. POLAŃSKI podaje Agacie kieliszek z winem Masz, masz! Za Badka! Piją oboje. Agata wino, Polański wódkę. POLAŃSKI chwyta się za serce Natura rozśpiewała moją duszę; mimo żem się chciał pogłębić, na plan pierwszy wstąpić muszę – czuję! psiakrew, serce czuję... LEWANDOWSKI do Polańskiego Nie żarty, choroba serca; po co pijesz? POLAŃSKI siada na ławie Piję, piję, bo ja muszę, bo jak piję, to mnie kłuje; wtedy w piersi serce czuję, strasznie wiele odgaduję: tak po polsku coś miarkuję – szumi las, huczy las: has, has, has. Szopen gdyby pił, toby jeszcze żył – has, has, has, szumi las, huczy las. LEWANDOWSKI Połóż się na kanapie, jak się wyśpisz, pójdziesz w tan. SZYMON majacząc Sen – sen: – niech poczeka tam... Długa droga i daleka, jedzie z Berlina wielki pan... POLAŃSKI Coś się marzy – – ? AGATA do Szymona Idź do łóżka. SZYMON Idę... POLAŃSKI He, dobranoc, przyjacielu, tych prawdziwych już niewielu. Lewandowski i Agata z Szymonem wychodzą. POLAŃSKI do siebie Tańcowałem tam, w pokoju, a trzymałem flaszkę w łapie; flaszka mi się przechyliła, czuję, że mi wódka kapie; szkoda wódki – w tym przyczyna, że trzymałem flaszkę w łapie... Wchodzi Kaśka i siada obok Polańskiego. KAŚKA Ach, Polański, jaka to piękna dla ciebie chwila – ja ci oddana; mogę się do ciebie poprzytulać? POLAŃSKI Spoko. Przytulają się. Wchodzi Lidka. LIDKA Myślę właśnie, co by tu wypić... POLAŃSKI wyciąga z plecaka piwo i daje Lidce Masz! LIDKA Dzięki. Wychodzi z piwem. POLAŃSKI do Kaśki Nie śpij, nie śpij! KAŚKA A sen to miałam, choć nie spałam, tylko w takiej ległam niemocy... POLAŃSKI Za mało wypiłaś. KAŚKA W głowie puka... POLAŃSKI I co to za nauka? Flaszka puka! KAŚKA A to Polska właśnie. Wbiega Szymon z Agatą. SZYMON Wielki Duch! Wytężać, wytężać słuch! Wbiega Danek z Agnieszką. DANEK Słychać. SZYMON Cicho! Wbiega Kamil. KAMIL Pędzi ktoś. KAŚKA Tętni! DANEK Jedzie! POLAŃSKI Goni! AGATA Tętni. Wbiega Lewandowski. LEWANDOWSKI Jedzie. AGNIESZKA Dudni. POLAŃSKI Pędzi! SZYMON Cicho – świta, świta, zorze! Prawie widno – to On – Boże! On, On – cicho – Badek. – W pokłon głowy, prawda żywa, Widmo, Duch, Mara prawdziwa. KAMIL Tętni. AGNIESZKA Jedzie. KAŚKA Tętni. LEWANDOWSKI – Pędzi. AGATA Coraz bliżej? POLAŃSKI Klęknąć!! DANEK – – – Stanął, wrył. – Zjawia się BADEK z perkusją. Poczyna sobie jak grajek – pałker i słyszeć się daje jakby z atmosfery błękitnej idąca muzyka, głośna a skoczna. Wszyscy idą w pogo, głucho tupocą buty ciężkie. Taniec ich tłumny, zbity, że zwartym kołem skaczą, ocierając się w ścisku, natłoczeni. BADEK
Warszawa, 23 marca 1996 |
Wszelkie prawa zastrzeżone. Copyright © 2004-2010 by Liv